European Rover Challenge to kuźnia kosmicznych kadr
Jego zdaniem zawody ERC mają znaczenie nie tylko dla studentów, ale również dla naukowców, biznesu i tysięcy odwiedzających.
„Posługując się ocenami, które napływają od uczestników, gości i zwiedzających, mogę powiedzieć, że ERC to pewna rewolucja na polskiej ziemi. Podobnego projektu o tak mocnym, międzynarodowym znaczeniu nie było. Dziesięć lat temu na niewielkim terenie tylko trochę przypominającym Marsa konkurowały studenckie drużyny z amatorskimi, niezgrabnymi jeszcze robotami. Teraz mamy dokładne odwzorowanie terenu Marsa, na którym rywalizują w pełni profesjonalne i autonomiczne roboty mobilne. Zawodom towarzyszy konferencja z wykładami w języku angielskim i polskim oraz część wystawowa. Dodatkowo mamy też część poświęconą klimatowi” – opisał pomysłodawca ERC Łukasz Wilczyński.
„Obecnie impreza jest organizowana pod patronatem ESA, z udziałem POLSA i Międzynarodowej Federacji Astronautycznej IAF. Przyjeżdżają goście z całego świata, którzy rezerwują sobie termin kolejnego ERC z dużym wyprzedzeniem. Odwiedzają nas decydenci z czołowych agencji kosmicznych (jak NASA czy ESA), a także uznani specjaliści z wielu dziedzin nauk i technologii kosmicznych. ERC stało się jedną ze znaczniejszych tego typu wydarzeń na świecie” – podkreślił pomysłodawca przedsięwzięcia.
„Jeśli chodzi o łaziki, to - według mnie - pod względem stopnia zaawansowania znajdują się na etapie modeli inżynierskich, czyli demonstratorów technologii TRL5 – urządzeń jeszcze niegotowych do ewentualnego wdrożenia, ale w profesjonalnej formie testowej. Łaziki wyposażone są w nietypowe, oryginalne systemy, np. giętkie manipulatory, zaawansowane czujniki, takie jak radar i lidar, oraz algorytmy jazdy autonomicznej” – zaznaczył Wilczyński.
Jak powiedział, kluczem do sukcesu jest stworzenie odpowiedniego zespołu. „Wszystko zaczyna się od problemu do rozwiązania, który określamy w naszym regulaminie zawodów na początku danego roku. Nie mówimy uczestnikom, jakie roboty mają zbudować, tylko z jakim wyzwaniem mają sobie poradzić. Dzięki temu w zasadzie automatycznie wyłaniany jest lider zespołu, który potem decyduje, jacy specjaliści są potrzebni – od mechaniki, elektroniki, programowania, ale też może np. geologii czy astrobiologii. Warto wspomnieć, że projekty są już tak zaawansowane, że niezbędni są także eksperci od zarządzania projektami czy marketingu, którzy zajmują się organizacją czy pozyskiwaniem sponsorów” – wyjaśnił.
W jego ocenie zadania są wymagające, zmuszają do innowacyjności i mają ścisły związek z prawdopodobnymi, przyszłymi działaniami na Marsie. „Na przykład teraz jedno z zadań polega na pobraniu próbek umieszczonych w różnych miejscach Mars Yardu (terenu odwzorowującego powierzchnię Marsa - PAP). Odnosi się ono do planowanej misji, w której mają być zebrane i przetransportowane na Ziemię próbki zostawiane w różnych miejscach przez robota Perseverance. Mamy konkurencję naprawczą, która odnosi się do przyszłych kolonii marsjańskich. Prawdopodobnie będą one mocno zrobotyzowane, więc to maszyny będą dokonywały różnych napraw. W konkurencji naukowej zespoły będą musiały w zadanych miejscach wykonać odwierty na zaplanowaną głębokość. W lokalizacjach tych podłoże ułożone jest w różnokolorowe warstwy, które pozwolą stwierdzić, czy robot wykonał odwiert o odpowiedniej głębokości. Zawodnicy będą mogli korzystać z nawigacji satelitarnej (premiujemy europejski system Galileo) i latających dronów. Będzie też misja konstrukcyjna, w której roboty będą musiały ułożyć niewielką strukturę ze znalezionych skał. Budowle z miejscowych materiałów (tzw. in-situ resources) mogą przydać się w przyszłości na Marsie, ale także na Księżycu” – opisał specjalista.
Według eksperta polscy zawodnicy "są w absolutnej czołówce światowej". Jako organizator jestem bezstronny i nie kibicuję, ale po cichu cieszę się z sukcesów Polaków. Nie tylko polskie łaziki są doskonałe, ale krajowe zespoły mogą się pochwalić świetnym zarządzaniem projektami” – zwrócił uwagę.
Jedną z zalet zawodów jest to, że pomagają one kształcić młodych specjalistów. „ERC to właściwie kuźnia kosmicznych kadr – doskonale uzupełnia kształcenie młodych inżynierów i naukowców. Nie da się wszystkiego wykonać na uczelni. Tutaj młodzi specjaliści wprowadzają do praktyki to, czego nauczyli się w warunkach akademickich. Studenci wiele się uczą od starszych kolegów. Projekt wspiera też pracę profesorów, doktorów i innych pracowników naukowych” – powiedział Wilczyński.
Dodał, że udział w ERC to często wrota do kariery w przemyśle kosmicznym. „Kiedyś wręczaliśmy tylko pamiątkowe dyplomy udziału w zawodach, a od trzech lat uczestnicy otrzymują imienny, cyfrowy certyfikat m.in. z poświadczeniem umiejętności, informacjami np. o roli w zespole i poziomie stanowiska (lider, specjalista, junior, itp.). Według docierających do mnie informacji, jeśli ktoś ma w CV udział w ERC, pracodawcy z sektora kosmicznego mają praktycznie pewność wysokich kompetencji takiego kandydata. Jesteśmy obecnie bardzo wymagający i aby dotrzeć do finałów, trzeba przejść naprawdę gęste sito” – podkreślił.
Zwrócił uwagę, że Polska kształci fachowców różnych specjalności, którzy mogą pracować w przemyśle kosmicznym. „Mamy w kraju dużo możliwości kształcenia specjalistów sektora kosmicznego. Nie chodzi o to, aby teraz każda uczelnia techniczna otwierała kierunek związany z kosmosem. Istotne jest to, że uczelnie rozmawiają z przemysłem i dowiadują się, jakie kompetencje są realnie potrzebne. W sektorze kosmicznym potrzebni są fachowcy różnych specjalności, czy to będzie teledetekcja, robotyka czy programowanie. Co więcej, potrzebni są również specjaliści dziedzin nietechnicznych, np. od prawa czy komunikacji sektora kosmicznego, czym sam się zajmuję od przeszło 20 lat" – wspomniał ekspert.
ERC to nie tylko zawody. „Będzie też wystawa z udziałem firm i instytutów naukowych, kół studenckich. Z udziałem Agencji Unii Europejskiej ds. Programu Kosmicznego EUSPA organizowane będą warsztaty i spotkania dla startupów, a także dla inwestorów, w ramach programu CASSINI Matchmaking. Każdy kto tylko zechce, będzie mógł wziąć udział w warsztatach popularnonaukowych, uczyć się konstrukcji robota czy sterowania grupą dronów. Będzie można przyjrzeć się z bliska różnego rodzaju łazikom i innym robotom" - podał.
Przypomniał, że podczas trzydniowej konferencji towarzyszącej odbędą się prelekcje po angielsku i polsku. "Konferencja urosła już właściwie do rangi oddzielnego wydarzenia. To także okazja dla każdego, aby posłuchać o kosmosie, porozmawiać ze specjalistami. Dla tych, którzy nie mogą przyjechać, prowadzone będą transmisje online” – poinformował.
„Odwiedzają nas rodziny, z dziećmi. Rodzice czy opiekunowie, nawet dziadkowie często pytają o różne rzeczy, biorą udział w wykładach czy innych zajęciach, ponieważ ich dziecko czy wnuk interesuje się techniką i nauką kosmiczną. Chcą się dowiedzieć, jak mogą mu pomóc. Edukacja to nie tylko szkoła, ale także dom. Osoby, które nawet nie za dobrze orientują się w tematyce kosmicznej, mogą znaleźć u nas mnóstwo przydatnych informacji. Nie każdy na przykład wie, że przy niektórych uczelniach prowadzone są tzw. dziecięce uniwersytety. Są też inne inicjatywy. Starsi i najmłodsi mogą się przy tym wiele nauczyć na ERC na miejscu" - zrelacjonował ekspert.
Łukasz Wilczyński – pomysłodawca i organizator European Rover Challenge - jest prezesem Europejskiej Fundacji Kosmicznej oraz prezesem międzynarodowej sieci komunikacyjnej Space Communications Alliance. Założyciel i były prezes agencji Planet Partners, będącej przedstawicielem międzynarodowej sieci GlobalCom PR-Network w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest ekspertem w zakresie upowszechniania wiedzy o sektorze kosmicznym i nowych technologii. Laureat nagrody Tiuterra Crystal 2017 (kryształu zawierającego fragmenty Ziemi i Marsa), przyznawanej corocznie przez Austriackie Forum Kosmiczne osobistościom sektora kosmicznego za zasługi w promocji i rozwoju tematyki kosmicznej na świecie (wcześniej kryształy otrzymali m.in. Elon Musk czy były szef NASA Charles Bolden). W latach 2008–2013 pełnił funkcję europejskiego koordynatora organizacji The Mars Society.(PAP)
autor: Marek Matacz
mat/ bar/ amac/